Nie trzymaj fanów w jednym banku! 

Era cyfrowa zrewolucjonizowała marketing muzyki. Streaming i social media dają ogromne możliwości dotarcia do publiczności, ale jednocześnie tworzą nowe wyzwania. O te wielkie social mediowe zasięgi biją się dosłownie wszyscy, a w natłoku informacji i treści, artyści muszą bezustannie walczyć o uwagę odbiorców. 

Jako człowiek starej daty, pamiętam jeszcze czasy, gdy najpopularniejszą social mediową platformą do zdobywania nowych fanów był… MySpace. I wiecie co? Serwis, który był kiedyś 11 najpopularniejszą stroną internetową świata, dziś praktycznie nikogo nie obchodzi, a po drodze zgubił nie tylko większość spośród 250 milionów użytkowników, ale nawet 50 milionów wgranych utworów! Jeśli pomyśleć o przykładzie Twittera, który po zmianie właściciela przemianował się na X i całkowicie zmienił profil i stracił kilkadziesiąt procent użytkowników, albo o TikToku, nad którym wisi widmo odgórnego zakazu funkcjonowania w USA, warto myśleć o tym, że nic, co sprawdza się dziś, nie musi przetrwać do jutra i warto mieć coś swojego. Jeśli dodamy do tego Instagram i Facebooka, gdzie nie sposób już uzyskać imponujących zasięgów organicznych i de facto trzeba zapłacić za dotarcie do obserwujących, tym bardziej warto zbudować własną alternatywę.

To trochę jak z oszczędnościami, których nie powinno się trzymać w jednym banku. Również kanały kontaktu z fanami warto dywersyfikować, by w razie awarii w jednym – mieć swobodny dostęp do nich innymi. 

 

Lista mailingowa daje wolność od algorytmów

Dobrym pomysłem na dodatkowy kanał komunikacji może być właśnie poczciwa lista mailingowa. Jeśli nie będziesz ludzi wkurzać zbyt natarczywymi mailami, ani zanudzać ich słabą lub zbyt reklamową treścią, możesz liczyć na open rate (otwarcia maila) rzędu 30-40% bazy. 

Newsletter pozwala pominąć decyzje rządów i zarządów, na które nie mamy najmniejszego wpływu oraz kapryśne algorytmy i ich zmiany. Zwyczajnie: każda wiadomość dociera potencjalnie do wszystkich, nie tylko tych, którzy zareagowali na coś Twojego w ostatnich 3 tygodniach. W newsletterze nie musisz dostosowywać się do zasad danego serwisu, do formatów, limitów linków i innych zaleceń. Wprawdzie ogranicza Cię oczywiście wielkość mejla, ale jeśli chcesz w newsletterze umieścić np. video z przesłaniem do fanów – miniaturką filmu możesz odsyłać dokąd tylko chcesz.

Lista mailingowa jest też doskonałym uzupełnieniem własnej strony internetowej, która pełni podobną rolę, jeśli chodzi o niezależność, a przy okazji pozwala łapać “ciasteczka” Twoich fanów, a potem śledzić ich z reklamami na innych stronach.

 

Ale jak zbudować bazę?

Doskonałe pytanie, dziękuję! Newsletter (podobnie jak i media społecznościowe) nabiera sensu w momencie, w którym ma odbiorców. Im więcej, tym lepsza zabawa i jej efekty, ale opłaca się go wysyłać nawet na wczesnym etapie. Trzeba jednak postarać się o to, by Twoi fani zechcieli się na nią zapisać, a w tym celu warto przygotować dla nich coś specjalnego.

Jeśli chcesz, by Twoja baza mailingowa rosła, musisz pokazać, że warto w niej być. 

W praktyce możesz to zrobić na wiele sposobów, np. 

  • ogłaszając przedpremierowy dostęp do nowego materiału, 
  • specjalne materiały – dostępne tylko w newsletterze, 
  • dając zniżki na bilety lub merch, 
  • organizując wydarzenia tylko dla społeczności newslettera. 

Podkreślaj to w newsletterze, ale mów o tym przede wszystkim poza nim: w social mediach, na koncertach, w wywiadach. Szczegółowy sposób zależy od Twojego profilu i Twojej kreatywności – słowo klucz to społeczność wyjątkowych, wybranych fanów. 

Pamiętaj, że aby newsletter żył i spełniał swoją rolę, Twoja uwaga nie może skończyć się na pozyskaniu adresu. Dbaj o budującą się w nim społeczność, wrzucaj tam regularnie unikalne treści, których odbiorcy nie znajdą gdzie indziej. A gdy nadejdzie czas trasy koncertowej, sprzedaży nowego winyla albo merchu – Twoja newsletterowa społeczność Ci się odwdzięczy.